środa, 6 lipca 2016

Luna i Simon


Soy Luna to kolejny po Violetcie realizowany przez Disney Channel telewizyjny przebój z Ameryki Południowej. Bohaterką serialu jest Luna, młoda dziewczyna z Meksyku, która rozpoczyna nowe życie po przeprowadzce do Argentyny. Rozmawiamy z Karol Sevillą, odtwórczynią głównej roli, oraz Michaelem Rondą, który wciela się w przyjaciela Luny, Simona.


Obejrzałem dopiero dwa odcinki serialu, ale już na ich postawie można stwierdzić, że Luny nie da się nie lubić.
Karol Sevilla: Bo to dziewczyna wyjątkowa, mimo młodego wieku nie boi się walczyć o swoje. Co nie znaczy, że idzie po trupach do celu – raczej roztacza wokół siebie coś, co nazwałabym aurą przyjaźni. Jest niesamowitym człowiekiem, który ma światu sporo do zaoferowania.
Michael Ronda: A ja chciałem dodać, że podziwiam Lunę, bo imponują mi ludzie, którzy nie obawiają się dążyć do swoich marzeń.
Michael, a ty jak widzisz swoją postać, Simona?
MR: Simon to najlepszy przyjaciel Luny i facet, któremu zależy na jej losie. Jest pomiędzy mną a nim wiele punktów stycznych, obaj kochamy muzykę i potrafimy się wkręcić w coś, co nas ekscytuje.
Karol, wydaje się, że Luna ma w sobie jedynie dobroć, ale to może złudne. Czy odkryłaś już jakąś jej ciemną stronę?
KS: Nawet o tym nie myślałam! Ale odpowiem, że choć to możliwe, ja jeszcze tego nie znalazłam, choć nie sądzę, aby siedziało w niej choćby ziarno niegodziwości czy złośliwości.




A ty, Michael? Czego nie lubisz w Simonie?
MR: Tego, że nie potrafi powiedzieć Lunie, co do niej czuje, że ma problem w komunikowaniu niektórych rzeczy. Powinien czasem wziąć się w garść.
Oboje jednak nie mają łatwo. Przeprowadzka, rozstanie…
KS: Dla Luny przenosiny do innego kraju to nie byle co. Dopiero się ogarnia, ale powoli zacznie rozumieć, co dla niej istotne, i sobie wszystko poukłada. Na razie żyje w niepewności.
Emisja serialu w Polsce jeszcze się nie rozpoczęła, ale czy dostajecie już jakieś sygnały, że czeka się tam na Soy Lunę?
MR: O tak, bo pisze do nas mnóstwo dziewczyn z Polski! Powiem ci jednak, że to ogromna odpowiedzialność. Bo niesamowite jest, że oglądają nas ludzie z drugiego końca świata, fantastyczne dzieciaki, które kiedyś będą dorosłe. A, jakkolwiek by było, dojrzewają z naszym serialem, mamy jakiś, chociaż pewnie niewielki, ale zawsze, wpływ na ich kształtowanie się.
KS: Na YouTube widzę nawet fragmenty piosenek z serialu, które dziewczyny śpiewają po hiszpańsku, choć nie znają języka. Szaleństwo!
Michael napomknął, że sporo go z Simonem łączy, a co łączy ciebie, Karol, z Luną?
KS: Zgadza się, bardzo się odnajdujemy w swoich postaciach. Nie jesteśmy oczywiście identyczne z Luną, ale się dogadujemy.
MR: Nie zawsze jest to komfortowa sytuacja, bo czasem aktorowi łatwiej zagrać postać kontrastową.
Choć jesteście przecież młodzi, zastanawiacie się, co będzie, kiedy serial dobiegnie końca?
KS: Bywało tak, że zderzaliśmy się z rzeczywistością, przychodziła refleksja, że tak naprawdę nie mamy pojęcia, ile to potrwa, gdzie my się znajdziemy za parę lat.
MR: Ale na razie o tym nie myślimy. Skupiamy się na tym, że świetnie jest pracować z kimś, kogo lubisz, a na planie mamy samych kumpli. Tworzymy zgraną paczkę.
Trudno było dostać rolę w Soy Lunie? Możecie opowiedzieć o castingach?
KS: Rywalizowałam z tysiącami dziewczyn; casting składał się z paru etapów, zostały nas setki, potem dziesiątki, a potem ja i moja konkurentka. Obie poleciałyśmy na plan, żeby zobaczyć, jak się prezentujemy z innymi aktorami, i… zadzwonili do mnie! Popłakałam się.
MR: A ja poszedłem na casting do innego serialu, ale spodobałem się na tyle, że obsadzili mnie w Soy Lunie. Założyłem wrotki i z tej radości przejeździłem cały dzień.

1 komentarz: